Re: Cytra i Lutnia
: 24 wrz 2020, 16:16
No to ciąg dalszy - niestety, już jako wspomnienia...
W niedzielę 5 września wycieczka z małym dreszczykiem. Przeprawa przez Galamus Gorges, przełom rzeki Verdouble.
Droga na odcinku około 800 m jest w zasadzie szeroka na jeden samochód, z jednej strony podkuta w skale, z drugiej - ograniczona murkiem, za którym przepaść, sięgająca miejscami (podobno ) 300 m w dół. Pierwszą drogę wybudowało końcem 19 wieku zaledwie ośmiu hiszpańskich budowniczych!
Francuzi mijają się na tym "jednokierunkowym" kawałku ze złożonymi lusterkami, my - prawie z pełnymi spodniami. Ale najdramatyczniejszy moment ma miejsce, gdy wysiadamy, by się kawałek przejść wzdłuż drogi. Moja - delikatnie rzecz ujmując - niezbyt mądra Cytrysia wskakuje na murek, pod którym dziesiątki metrów pionowego obrywu! Szczęście, że ma na sobie solidne szelki, w ostatniej chwili odciągam ją znad przepaści.
Podjeżdżamy jeszcze pod inną twierdzę katarów, Aguilar. Nie wchodzimy do środka, bo ładniej prezentuje się z dołu.
Wokół morze winnic apelacji Corbieres
Przy okazji doczytuję, że w średniowieczu pito wino jako zdrowsze od wody. :happy: No fakt, obecnie zarazę też zwalczamy, używając alkoholu, prawda?
Zahaczyliśmy jeszcze o miasteczko Villerouge-Termens, by zobaczyć twierdzę tym razem prześladowców katarów. Tu podobno odbył się sąd i kaźń na stosie "ostatniego doskonałego", Wilhelma Belibaste.
W środku - inscenizacja typu "światło i dźwięk".
Malarze
ich dzieło (to tylko kopia, prawdziwe naścienne średniowieczne freski to w Siedlęcinie, pod Jelenią )
Trubadur uwodzi pannę
A to Cucugnan - miasteczko, koło którego wynajęliśmy apartament. Jedna z wielu okolicznych piwnic winnych, ta - to kolektyw winiarzy.
Stary wiatrak
Widok spod niego na dachy
Skoro nie ma jeszcze technologii umożliwiającej przesyłanie zapachów, chciałabym pokazać okoliczne "perfumy". Wszechobecne ogromne fenkuły
rozmaryny
opuncje przekwitły i jeszcze nie dojrzały
chyba jakiś wilczomlecz
innych wcale nie kojarzę
A następnego dnia przejechaliśmy niby niewiele, ale znaleźliśmy się w kraju drugiego oficjalnego języka - katalońskiego - innej kuchni, innej nieco przyrody... 20 km od Perpignan.
W niedzielę 5 września wycieczka z małym dreszczykiem. Przeprawa przez Galamus Gorges, przełom rzeki Verdouble.
Droga na odcinku około 800 m jest w zasadzie szeroka na jeden samochód, z jednej strony podkuta w skale, z drugiej - ograniczona murkiem, za którym przepaść, sięgająca miejscami (podobno ) 300 m w dół. Pierwszą drogę wybudowało końcem 19 wieku zaledwie ośmiu hiszpańskich budowniczych!
Francuzi mijają się na tym "jednokierunkowym" kawałku ze złożonymi lusterkami, my - prawie z pełnymi spodniami. Ale najdramatyczniejszy moment ma miejsce, gdy wysiadamy, by się kawałek przejść wzdłuż drogi. Moja - delikatnie rzecz ujmując - niezbyt mądra Cytrysia wskakuje na murek, pod którym dziesiątki metrów pionowego obrywu! Szczęście, że ma na sobie solidne szelki, w ostatniej chwili odciągam ją znad przepaści.
Podjeżdżamy jeszcze pod inną twierdzę katarów, Aguilar. Nie wchodzimy do środka, bo ładniej prezentuje się z dołu.
Wokół morze winnic apelacji Corbieres
Przy okazji doczytuję, że w średniowieczu pito wino jako zdrowsze od wody. :happy: No fakt, obecnie zarazę też zwalczamy, używając alkoholu, prawda?
Zahaczyliśmy jeszcze o miasteczko Villerouge-Termens, by zobaczyć twierdzę tym razem prześladowców katarów. Tu podobno odbył się sąd i kaźń na stosie "ostatniego doskonałego", Wilhelma Belibaste.
W środku - inscenizacja typu "światło i dźwięk".
Malarze
ich dzieło (to tylko kopia, prawdziwe naścienne średniowieczne freski to w Siedlęcinie, pod Jelenią )
Trubadur uwodzi pannę
A to Cucugnan - miasteczko, koło którego wynajęliśmy apartament. Jedna z wielu okolicznych piwnic winnych, ta - to kolektyw winiarzy.
Stary wiatrak
Widok spod niego na dachy
Skoro nie ma jeszcze technologii umożliwiającej przesyłanie zapachów, chciałabym pokazać okoliczne "perfumy". Wszechobecne ogromne fenkuły
rozmaryny
opuncje przekwitły i jeszcze nie dojrzały
chyba jakiś wilczomlecz
innych wcale nie kojarzę
A następnego dnia przejechaliśmy niby niewiele, ale znaleźliśmy się w kraju drugiego oficjalnego języka - katalońskiego - innej kuchni, innej nieco przyrody... 20 km od Perpignan.