Nasze botaniczne dokonania
Re: Nasze botaniczne dokonania
Piękne zdjęcia, piękne okazy!
Ja czekam do weekendu aby się moimi żółtymi krokusami nacieszyć, bo jak wychodzę do pracy to jeszcze zamknięta, jak wracam to już zamknięte.
Ehhh... mnie też czeka wertykulacja, jakieś 900 m2, ale czekam do początku kwietnia, aż kontener na odpady ogrodowe wystawią.
Ja czekam do weekendu aby się moimi żółtymi krokusami nacieszyć, bo jak wychodzę do pracy to jeszcze zamknięta, jak wracam to już zamknięte.
Ehhh... mnie też czeka wertykulacja, jakieś 900 m2, ale czekam do początku kwietnia, aż kontener na odpady ogrodowe wystawią.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Ktoś ma ochotę na słodycze? Może iryski?
Bernard, one mają tę przewagę nad krokusami, że się nie zamykają ani w złą pogodę, ani po zmroku. No i są niebieskie
Wertykulacja 900 m2? To wyzwanie! Z roku na rok zmniejsza mi się ta powierzchnia, bo jakoś kwiatowe rabatki się "rozjeżdżają" - i to mnie trzyma przy życiu. No ale ja jestem słabą kobieta w słusznym wieku - a nie mężczyzną w jego kwiecie
Bernard, one mają tę przewagę nad krokusami, że się nie zamykają ani w złą pogodę, ani po zmroku. No i są niebieskie
Wertykulacja 900 m2? To wyzwanie! Z roku na rok zmniejsza mi się ta powierzchnia, bo jakoś kwiatowe rabatki się "rozjeżdżają" - i to mnie trzyma przy życiu. No ale ja jestem słabą kobieta w słusznym wieku - a nie mężczyzną w jego kwiecie
Re: Nasze botaniczne dokonania
Aniu, chyba muszę gdzieś nabyć te iryski i posadzić również u siebie.
A co do trawnika, to w zeszłym roku byłem sam, więc się troszkę zapuścił, bo odpuściłem chyba jedną wertykulacje.
Mamy straszny problem z mchem, w pierwszym roku, po przejechaniu wertykulatorem czy areatorem zostawała 20cm warstwa wyrwanego mchu. Jeżdżę bez zasobnika, bo zapycha się po 2m. Największa robota to potem to zebrać i wywieźć. Przez pierwsze 2 lata udało nam się trochę zwalczyć to draństwo - miejscami trawa była dosiewana od zera, ale wystarczyło troszkę zaniedbać w jednym sezonie i znów problem.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Bernardzie - ja niczym nie jeżdżę, mam ręczny wertykulator typu "zęby wampira" - macham rękami, aż mi omdleją.
Nic mechanicznego nie da rady, zbyt nierówna powierzchnia, doły (zgadnij, czemu), a miejscami, gdzie suki nasikają, trawa rośnie jak oszalała i i zostają strasznie gęste kępy (czasem wyrywają się z korzeniami). Poza tym - kręte brzegi rabat kwiatowych obłożonych kamieniami - każdy z innej parafii.
Z mchem, panie kolego, walczę... 19 lat i jest to walka nierówna, jak z hydrą o odrastających łbach. Chwastów w trawie praktycznie nie mam, mchu po każdej zimie - wory. Dokładnie dwa wory po 360 l, na tę chwilę.
Używam nawozu z żelazem - trochę pomaga - na chwilę. Właśnie muszę kupić. Boli, jak płacę, ale płaczę i płacę, potrzebuję na początek sezonu 2 kubły po 10 l.
Iryski gorąco polecam, Kasia zna na 100%, to Iris reticulata, albo żyłkowany - w odmianach. Najpopularniejsza i powszechnie dostępna jest kto wie, czy nie najładniejsza, Harmony.
Nic mechanicznego nie da rady, zbyt nierówna powierzchnia, doły (zgadnij, czemu), a miejscami, gdzie suki nasikają, trawa rośnie jak oszalała i i zostają strasznie gęste kępy (czasem wyrywają się z korzeniami). Poza tym - kręte brzegi rabat kwiatowych obłożonych kamieniami - każdy z innej parafii.
Z mchem, panie kolego, walczę... 19 lat i jest to walka nierówna, jak z hydrą o odrastających łbach. Chwastów w trawie praktycznie nie mam, mchu po każdej zimie - wory. Dokładnie dwa wory po 360 l, na tę chwilę.
Używam nawozu z żelazem - trochę pomaga - na chwilę. Właśnie muszę kupić. Boli, jak płacę, ale płaczę i płacę, potrzebuję na początek sezonu 2 kubły po 10 l.
Iryski gorąco polecam, Kasia zna na 100%, to Iris reticulata, albo żyłkowany - w odmianach. Najpopularniejsza i powszechnie dostępna jest kto wie, czy nie najładniejsza, Harmony.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Też będę musiał zainwestować w żelazo.
Co do irysów, mamy w ogródku jakieś zastane kosaćce, ale nie mogę odgrzebać zdjęć.
Kiedyś posadziłem coś takiego
Ale kwitło tylko jeden sezon.
P.S.
Też kiedyś zauważyłem kępy gęstej ładnie wybarwionej trawy na naszym ogródku i się zastanawiałem o co chodzi. I po chwili wpadłem, że to za sprawą Zuzi. Mam tylko nadzieję, że za sprawą Faficzka bez nam nie uschnie, może muszę go ogrodzić. Na szczęście chłopak ma kilka miejscówek.
Co do irysów, mamy w ogródku jakieś zastane kosaćce, ale nie mogę odgrzebać zdjęć.
Kiedyś posadziłem coś takiego
Ale kwitło tylko jeden sezon.
P.S.
Też kiedyś zauważyłem kępy gęstej ładnie wybarwionej trawy na naszym ogródku i się zastanawiałem o co chodzi. I po chwili wpadłem, że to za sprawą Zuzi. Mam tylko nadzieję, że za sprawą Faficzka bez nam nie uschnie, może muszę go ogrodzić. Na szczęście chłopak ma kilka miejscówek.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Benku, to są irysy holenderskie tak zwane - być może zbyt wrażliwe na Skarę. Problem w tym, że one startują późną jesienią - i te zielone liście nie są całkiem mrozoodporne. Rozwiązanie (wątpliwej jakości) - wykopywać uscchnięte rośliny, cebulki przechować i posadzić wiosną (teraz). Albo sadzić co roku - to nie są drogie cebule, zwłaszcza jak kupisz misz masz bez oznaczonej odmiany (firmy tak oszczędzają na licencjach za odmianę).
Re: Nasze botaniczne dokonania
Aniu, za dużo zachodu z tymi holenderskimi.
Te które już były przed nami, poniżej. Zdjęcie z początku czerwca 3 lata temu.
Kasia ostatnio była na zakupach i nie mogła się powstrzymać, więc będę miał parę cebul i kłączy do wsadzenia, w tym i jakieś iryski.
Te które już były przed nami, poniżej. Zdjęcie z początku czerwca 3 lata temu.
Kasia ostatnio była na zakupach i nie mogła się powstrzymać, więc będę miał parę cebul i kłączy do wsadzenia, w tym i jakieś iryski.
Re: Nasze botaniczne dokonania
A to Iris germanica, jakaś stara odmiana - one teraz wracają do łask.
U mnie niestety - nie chcą kwitnąć, choć uwielbiam , proszę, dogadzam... Gleba za ciężka w mieście. To, co została (a także kilka prezentów od znajomych z Forum Oaza) wyeksmitowałam na wieś, dając im ostatnią szansę - coś jak biblijnemu drzewu figowemu
A są ludzie, co maja wstęgi tęczowych kolorów, dziesiątki odmian tych irysów bródkowych.
U mnie niestety - nie chcą kwitnąć, choć uwielbiam , proszę, dogadzam... Gleba za ciężka w mieście. To, co została (a także kilka prezentów od znajomych z Forum Oaza) wyeksmitowałam na wieś, dając im ostatnią szansę - coś jak biblijnemu drzewu figowemu
A są ludzie, co maja wstęgi tęczowych kolorów, dziesiątki odmian tych irysów bródkowych.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Muszę poprosić Kasię, co by nam zmutowała inne barwy
Dziękuję Aniu za informację w PW na temat clematisów!
Aktualnie mamy Warszawską Nike, ładnie nam rośnie, w tym roku już zamontowałem lepszą i wyższą konstrukcję, w zeszłym było prowizoryczne sztukowanie, bo nie spodziewałem się, że tak do góry wybije.
Mieliśmy The President - sadzony tak jak nike, ale coś nie bardzo sobie radził i najprawdopodobniej w zeszłym roku już nam kompletnie padł.
A trzeci, sadzony chyba 2 lata temu, nawet nieźle sobie radził w zeszłym roku i chyba przezimował to Błękitny Anioł
W tym roku zaopatrzyłem się w Magiczną Siłę i zobaczymy co to będzie.
Mam tylko dylemat z 2 rododendronami, bo trochę pokpiłem sprawę i zasadziłem je na południowej wystawie (jedyna osłona, to ściana wiaty od północy), teraz rozważam przesadzenie ich w bardziej osłonięte miejsce z wystawą na wschód, gdzie od południa dodatkowo miejsce jest osłonięte przez żywopłot.
Re: Nasze botaniczne dokonania
Rododendrony mają bardzo płytki system korzeniowy, przesadzanie ich to fraszka igraszka- śmiało bierz się za łopatę. Można to zresztą robić nieomal cały rok, poza upałami (upały w Szwecji???)
Jeśli mogę doradzić, nie kop im też za głębokiego dołu, powinny robić wrażenie po posadzeniu, jakby stały na powierzchni gruntu, czyli bryła korzeniowa tylko tylko zasypana - a nawet usypana mała górka wokół korzeni.
Chodzi o to, by system korzeniowy nie podmakał. Jeśli masz niedostatecznie przepuszczalna glebę - konieczny drenaż. Woreczek keramzytu na przykład.
Szczerze, to od zimna gorsze jest ostre słońce, jeśli przesadzisz na wystawę południową, zadbaj o cieniowanie, np. sadząc iglak jakiś. Albo brzózkę.
Kasia zbadała pH Waszej gleby? Pamiętaj w razie czego o zakwaszaniu... Podobno można domowym sposobem robić "nawóz" z zakwaszonego starego chleba. Ale ja - z wiadomego powodu - nie wyrzucam nic nawet teoretycznie organicznego w ogrodzie, używam specjalistycznego nawozu.
Swoją drogą, na Wasze warunki polecam gorąco odmiany fińskie, mój zeszłoroczny prezent z Finlandii - Haaga - przezimował wspaniale pod śniegiem i jest bukietem pączków kwiatowych.
Jeśli mogę doradzić, nie kop im też za głębokiego dołu, powinny robić wrażenie po posadzeniu, jakby stały na powierzchni gruntu, czyli bryła korzeniowa tylko tylko zasypana - a nawet usypana mała górka wokół korzeni.
Chodzi o to, by system korzeniowy nie podmakał. Jeśli masz niedostatecznie przepuszczalna glebę - konieczny drenaż. Woreczek keramzytu na przykład.
Szczerze, to od zimna gorsze jest ostre słońce, jeśli przesadzisz na wystawę południową, zadbaj o cieniowanie, np. sadząc iglak jakiś. Albo brzózkę.
Kasia zbadała pH Waszej gleby? Pamiętaj w razie czego o zakwaszaniu... Podobno można domowym sposobem robić "nawóz" z zakwaszonego starego chleba. Ale ja - z wiadomego powodu - nie wyrzucam nic nawet teoretycznie organicznego w ogrodzie, używam specjalistycznego nawozu.
Swoją drogą, na Wasze warunki polecam gorąco odmiany fińskie, mój zeszłoroczny prezent z Finlandii - Haaga - przezimował wspaniale pod śniegiem i jest bukietem pączków kwiatowych.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości