Kiedy odbierałam Polunię rano, w gardle urosła mi dziwna gula...
Słabiutka dziewczynka, leżała grzeczniutko na posłanku. Lekko uniosła główkę, żeby zobaczyć, co się dzieje i dokąd ją przenoszą.
Ze ściśniętym sercem jechaliśmy do Lecznicy, Pola była cichutka, w trakcie całej długiej podróży.
W lecznicy Polcia miała ponowne badania krwi.
Dostała dożylnie chemię Vincristin (Winkrystyna). To lek o wąskim spektrum, działający na chłoniaka. Podana poprzednio Lomustyna (w tabletce), mimo chwilowego drgnięcia ku lepszemu, nie przyniosła pożądanego rezultatu. To jest ostatnia szansa dla Poli i dla nas. Dostaliśmy szczegółową rozpiskę podawania leków na dwanaście tygodni, począwszy od dziś. Wspaniałe jest to, że nie trzeba będzie przewozić Poluni do Wrocławia. Dzwoniłam dziś - za podpowiedzią Kasi - do Śląskiego Centrum Weterynarii w Chorzowie. Pola ma umówioną wizytę na następną dawkę leków w czwartek 13.04 na godzinę 15.00
Odruchy w tylnych łapkach są prawidłowe (badanie młoteczkiem), ale niestety nie ma w nich czucia ...
Na zadawanie bólu w palcach tylnych łapek Pola nie zareagowała, natomiast zadawanie bólu w palcach łapek przednich zdecydowanie jej się nie podobało - uciekała łapką i marszczyła się.
Jakiekolwiek prognozy w tej chwili byłyby na wyrost. Nie wiemy, jak organizm Poli zareaguje na lek. Musimy poczekać minimum tydzień, albo może troszkę dłużej, żeby móc powiedzieć, czy jest lepiej i czy jest sznasa. W tej chwili Polunia odżyła, ale nie jest to efekt podanej dziś chemii. Pędzej, to zasługa Encortonu, który jest podawany jednocześnie.
Po powrocie do Mamusi i Tatusia, Polcia chciała zjeść konia z kopytami
Co za widok!!!