Cytra i Lutnia
Re: Cytra i Lutnia
No to ciąg dalszy - niestety, już jako wspomnienia...
W niedzielę 5 września wycieczka z małym dreszczykiem. Przeprawa przez Galamus Gorges, przełom rzeki Verdouble.
Droga na odcinku około 800 m jest w zasadzie szeroka na jeden samochód, z jednej strony podkuta w skale, z drugiej - ograniczona murkiem, za którym przepaść, sięgająca miejscami (podobno ) 300 m w dół. Pierwszą drogę wybudowało końcem 19 wieku zaledwie ośmiu hiszpańskich budowniczych!
Francuzi mijają się na tym "jednokierunkowym" kawałku ze złożonymi lusterkami, my - prawie z pełnymi spodniami. Ale najdramatyczniejszy moment ma miejsce, gdy wysiadamy, by się kawałek przejść wzdłuż drogi. Moja - delikatnie rzecz ujmując - niezbyt mądra Cytrysia wskakuje na murek, pod którym dziesiątki metrów pionowego obrywu! Szczęście, że ma na sobie solidne szelki, w ostatniej chwili odciągam ją znad przepaści.
Podjeżdżamy jeszcze pod inną twierdzę katarów, Aguilar. Nie wchodzimy do środka, bo ładniej prezentuje się z dołu.
Wokół morze winnic apelacji Corbieres
Przy okazji doczytuję, że w średniowieczu pito wino jako zdrowsze od wody. :happy: No fakt, obecnie zarazę też zwalczamy, używając alkoholu, prawda?
Zahaczyliśmy jeszcze o miasteczko Villerouge-Termens, by zobaczyć twierdzę tym razem prześladowców katarów. Tu podobno odbył się sąd i kaźń na stosie "ostatniego doskonałego", Wilhelma Belibaste.
W środku - inscenizacja typu "światło i dźwięk".
Malarze
ich dzieło (to tylko kopia, prawdziwe naścienne średniowieczne freski to w Siedlęcinie, pod Jelenią )
Trubadur uwodzi pannę
A to Cucugnan - miasteczko, koło którego wynajęliśmy apartament. Jedna z wielu okolicznych piwnic winnych, ta - to kolektyw winiarzy.
Stary wiatrak
Widok spod niego na dachy
Skoro nie ma jeszcze technologii umożliwiającej przesyłanie zapachów, chciałabym pokazać okoliczne "perfumy". Wszechobecne ogromne fenkuły
rozmaryny
opuncje przekwitły i jeszcze nie dojrzały
chyba jakiś wilczomlecz
innych wcale nie kojarzę
A następnego dnia przejechaliśmy niby niewiele, ale znaleźliśmy się w kraju drugiego oficjalnego języka - katalońskiego - innej kuchni, innej nieco przyrody... 20 km od Perpignan.
W niedzielę 5 września wycieczka z małym dreszczykiem. Przeprawa przez Galamus Gorges, przełom rzeki Verdouble.
Droga na odcinku około 800 m jest w zasadzie szeroka na jeden samochód, z jednej strony podkuta w skale, z drugiej - ograniczona murkiem, za którym przepaść, sięgająca miejscami (podobno ) 300 m w dół. Pierwszą drogę wybudowało końcem 19 wieku zaledwie ośmiu hiszpańskich budowniczych!
Francuzi mijają się na tym "jednokierunkowym" kawałku ze złożonymi lusterkami, my - prawie z pełnymi spodniami. Ale najdramatyczniejszy moment ma miejsce, gdy wysiadamy, by się kawałek przejść wzdłuż drogi. Moja - delikatnie rzecz ujmując - niezbyt mądra Cytrysia wskakuje na murek, pod którym dziesiątki metrów pionowego obrywu! Szczęście, że ma na sobie solidne szelki, w ostatniej chwili odciągam ją znad przepaści.
Podjeżdżamy jeszcze pod inną twierdzę katarów, Aguilar. Nie wchodzimy do środka, bo ładniej prezentuje się z dołu.
Wokół morze winnic apelacji Corbieres
Przy okazji doczytuję, że w średniowieczu pito wino jako zdrowsze od wody. :happy: No fakt, obecnie zarazę też zwalczamy, używając alkoholu, prawda?
Zahaczyliśmy jeszcze o miasteczko Villerouge-Termens, by zobaczyć twierdzę tym razem prześladowców katarów. Tu podobno odbył się sąd i kaźń na stosie "ostatniego doskonałego", Wilhelma Belibaste.
W środku - inscenizacja typu "światło i dźwięk".
Malarze
ich dzieło (to tylko kopia, prawdziwe naścienne średniowieczne freski to w Siedlęcinie, pod Jelenią )
Trubadur uwodzi pannę
A to Cucugnan - miasteczko, koło którego wynajęliśmy apartament. Jedna z wielu okolicznych piwnic winnych, ta - to kolektyw winiarzy.
Stary wiatrak
Widok spod niego na dachy
Skoro nie ma jeszcze technologii umożliwiającej przesyłanie zapachów, chciałabym pokazać okoliczne "perfumy". Wszechobecne ogromne fenkuły
rozmaryny
opuncje przekwitły i jeszcze nie dojrzały
chyba jakiś wilczomlecz
innych wcale nie kojarzę
A następnego dnia przejechaliśmy niby niewiele, ale znaleźliśmy się w kraju drugiego oficjalnego języka - katalońskiego - innej kuchni, innej nieco przyrody... 20 km od Perpignan.
Re: Cytra i Lutnia
Jak już pisałam wyżej, przenieśliśmy się na wybrzeże śródziemnomorskie, w okolice Perpignan. Jednak po drodze postanowiliśmy jednak nadrobić wizytę w twierdzy Puillaurens,gdzie nas nie wpuszczono poprzednio z powodu zamknięcia kasy. A co!
Samochód należy zostawić u podnóża tęgiej skały i wspiąć się pieszo koło kilometra przez śródziemnomorski las z korkowych dębów.
Już niedaleczko...
Wewnętrzny dziedziniec
Donżon, nieco zrujnowany
Luci najbardziej podoba się miękka, zieloniutka trawka
W drodze ku morzu jeszcze trochę pirenejskich widoczków
Jako że mija "midi" , święta we Francji pora obiadu, szukamy przy drodze okazji - i znajdujemy urocze gospodarstwo, oferujące "table d'hote"; właścicielka okazuje się młodą Ukrainką, ale gotuje - palce lizać. Za talerz przystawek, kurczaka z sałatą + obowiązkowe domowe czerwone płacimy po 16 euro - dobra cena za królewskie jedzenie. W dodatku grill zostaje rozpalony specjalnie dla nas.
Obiaduje my pod wielkimi platanami
Warzywka z ogródka za domem
Zapach
I jeszcze trochę reminiscencji z Rousillon.
Byliśmy w (prawie) wszystkich tych miejscach - ale wracamy z sentymentem. Jak do opactwa Serrabona.Jego początki sięgają czasów Chrobrego - rozkwit- dwunastego wieku, upadek - Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W tej chwili jest wyłącznie zabytkiem; od naszego ostatniego pobytu pięć lat temu przybyło piękne oświetlenie - i wystawa współczesnej sztuki, dla mnie - fantastyczna.
"Anioł pokoju", niestety, nazwisko rzeźbiarki mi umknęło...piękna sztuka w połączeniu z lokalnymi roślinami + romański anturaż
Z Serrabona jedziemy w kierunku Saint Martin de Canigou; Canigou to masyw w Pirenejach i podobno święta góra Katalończyków. Po drodze wstępujemy jeszcze do twierdzy Vaubana, budowniczego Ludwika XIX, strzegącej drogi wgłąb Katalonii:
W odróżnieniu od innych zwiedzanych klasztorów, Saint Marin de Canigou nie jest dostępny drogą jezdną - trzeba się żmudnie wspinać, trochę w skałach, trochę przez las kasztanów jadalnych
Również odmiennie od Serrabona klasztor jest czynny, mieszkają tu cystersi ponownie sprowadzeni z Hiszpanii .
Z tego powodu nie można go zwiedzać samodzielnie, a że nie rozumiemy ni w ząb jedynie słusznego języka francuskiego - trochę nam się nudzi, gdy energiczna siostrzyczka spędza niesfornych turystów w stado. Nie wszędzie wolno też fotografować...
Samochód należy zostawić u podnóża tęgiej skały i wspiąć się pieszo koło kilometra przez śródziemnomorski las z korkowych dębów.
Już niedaleczko...
Wewnętrzny dziedziniec
Donżon, nieco zrujnowany
Luci najbardziej podoba się miękka, zieloniutka trawka
W drodze ku morzu jeszcze trochę pirenejskich widoczków
Jako że mija "midi" , święta we Francji pora obiadu, szukamy przy drodze okazji - i znajdujemy urocze gospodarstwo, oferujące "table d'hote"; właścicielka okazuje się młodą Ukrainką, ale gotuje - palce lizać. Za talerz przystawek, kurczaka z sałatą + obowiązkowe domowe czerwone płacimy po 16 euro - dobra cena za królewskie jedzenie. W dodatku grill zostaje rozpalony specjalnie dla nas.
Obiaduje my pod wielkimi platanami
Warzywka z ogródka za domem
Zapach
I jeszcze trochę reminiscencji z Rousillon.
Byliśmy w (prawie) wszystkich tych miejscach - ale wracamy z sentymentem. Jak do opactwa Serrabona.Jego początki sięgają czasów Chrobrego - rozkwit- dwunastego wieku, upadek - Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W tej chwili jest wyłącznie zabytkiem; od naszego ostatniego pobytu pięć lat temu przybyło piękne oświetlenie - i wystawa współczesnej sztuki, dla mnie - fantastyczna.
"Anioł pokoju", niestety, nazwisko rzeźbiarki mi umknęło...piękna sztuka w połączeniu z lokalnymi roślinami + romański anturaż
Z Serrabona jedziemy w kierunku Saint Martin de Canigou; Canigou to masyw w Pirenejach i podobno święta góra Katalończyków. Po drodze wstępujemy jeszcze do twierdzy Vaubana, budowniczego Ludwika XIX, strzegącej drogi wgłąb Katalonii:
W odróżnieniu od innych zwiedzanych klasztorów, Saint Marin de Canigou nie jest dostępny drogą jezdną - trzeba się żmudnie wspinać, trochę w skałach, trochę przez las kasztanów jadalnych
Również odmiennie od Serrabona klasztor jest czynny, mieszkają tu cystersi ponownie sprowadzeni z Hiszpanii .
Z tego powodu nie można go zwiedzać samodzielnie, a że nie rozumiemy ni w ząb jedynie słusznego języka francuskiego - trochę nam się nudzi, gdy energiczna siostrzyczka spędza niesfornych turystów w stado. Nie wszędzie wolno też fotografować...
Re: Cytra i Lutnia
przepiękne miejsca, cudowna roślinnosc ... szkoda,że to juz koniec ...
Stowarzyszenie Beagle w Potrzebie tel. 501 40 98 50
Re: Cytra i Lutnia
Ech, bardzo wolno otwierają mi się zdjęcia. I to mimo światłowodu
Przeprawa przez Galamus Gorges nie dla mnie, niestety..
Przeprawa przez Galamus Gorges nie dla mnie, niestety..
Re: Cytra, Lutnia i przedwiośnie
Też tak kiedyś myślałem. Zachowania mojego Bari są identyczne i dają się tak samo interpretować. Nie przepuści żadnej okazji, by spróbować dostać coś do jedzenia. Stan gotowości połknięcia czegoś wyzwala otwieranie szafki, lodówki, kęs zjadany przeze mnie, wejście do kuchni. Cokolwiek. Też myślałem, że to właśnie jedzenie ma dla niego absolutnie najwyższy priorytet i jest najlepszą nagrodą. Przekonałem się jednak, że tak nie jest. A było to tak: Pojechałem z psem na spacer do nieco oddalonego lasu, gdzie pies bywa rzadko, za to las jest większy niż inne małe laski, gdzie Bari bywa najczęściej. Ponieważ był czas posiłku, więc miałem z sobą słoik z gotowym jedzeniem (suchą karmę zalewam wcześniej ciepłą wodą i podaję, gdy woda wystygnie, a kulki się rozmoczą). Przygotowałem gotowe jedzenie w misce, miskę postawiłem na trawie i wypuściłem psa z bagażnika. Spodziewałem się, że Bari rzuci się na jedzenie i wszystko pochłonie tak, jak zawsze czyli jak pies, który nie był karmiony przez kilka dni. Nie! Tak się nie stało! Najpierw pobiegł obwąchać okolicę leśną. Trwało to kilka minut, nie oddalił się zbytnio i po przebadaniu nosem okolicy zabrał się za miskę. I znów widziałem swojego normalnego psa, który pochłania zawartość miski w kila, kilka naście sekund. Jednak nagroda w postaci swobodnego biegu i możliwość zwiedzania nosem lasu jest większa, niż miska! To zostało udowodnione.
Dlatego staram się jak najczęściej chodzić na spacery do lasu. Wtedy spuszczam go ze smyczy, ja podążam za pieskiem, on z przodu kilkadziesiąt metrów, a czasami z boku. Co jakiś czas odwraca się ze ścieżki w moją stronę i sprawdza, czy nadążam. Poniżej zamieszczam przykład takiego spaceru, który akurat nie odbył się w lesie, ale nad brzegiem Wisły.
2020-10-15 Do Mostu Południowego
Wystarczy kliknąć w link i otworzy się album ze zdjęciami, które dokumentują spacer. Gdy chcemy wrócić do forum, wystarczy w przeglądarce kliknąć strzałkę w lewo "cofnij". Systematycznie prowadzę blog fotograficzny, a więc podanie tego przykładu było łatwe.
Re: Cytra i Lutnia
Cóż, ja mam swoje przemyślenia z ponad 15 lat opieki nad beaglami; o ile Dla Lutni świeży trop stoi daleko przed jedzeniem - i dlatego w życiu nie mogłabym spuścić ją w lesie, to dla Cytry liczy się jedzenie, potem jedzenie, potem jedzenie... tropami zainteresowana jest nie za bardzo -choć i tak bardziej, niż kilka lat temu, kiedy to kompletnie nie rozumiała, co się dzieje, że Lutnia z dość spokojnego i nieufnego psa przeobraża się w terminatorkę
Teraz do tropienia okazji mnóstwo - od nieomal początku listopada siedzimy w górach, starając się jak najmniej kontaktować z ludźmi. A jeśli, to "w kagańcach".
Teraz do tropienia okazji mnóstwo - od nieomal początku listopada siedzimy w górach, starając się jak najmniej kontaktować z ludźmi. A jeśli, to "w kagańcach".
Re: Cytra i Lutnia
Jutro o 10 Lutnia ma wyznaczoną operacje prawego kolana - u prof. Nicponia.
Prosimy o dobre myśli.
Prosimy o dobre myśli.
-
- Posty: 283
- Rejestracja: 28 lut 2017, 12:30
Re: Cytra i Lutnia
Przesyłamy dobre myśli zawsze ale tym razem jeszcze więcej .
Trzymajcie się .
Trzymajcie się .
Re: Cytra i Lutnia
Mocno trzymamy kciuki i łapki! :*
Re: Cytra i Lutnia
Z całych sił trzymamy wszystkie łapki za operację Luci i przesyłamy najlepszą energię .
Lucia, czekają na ciebie piękne szlaki i kolejne przygody z twoją Rodzinką !
Lucia, czekają na ciebie piękne szlaki i kolejne przygody z twoją Rodzinką !
"Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie dzięki Nim..."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 33 gości